theme-sticky-logo-alt
theme-logo-alt

Satanistyczne country na żywo – koncert Me and That Man we Wrocławiu

13.04.2023 w Starym Klasztorze we Wrocławiu miał miejsce koncert Me and That Man + Izzy and the Black Trees. Zdecydowanie najlżejszy muzycznie koncert, na jakim w życiu byłem. Paradoksalnie też taki, na którym najlepiej się bawiłem.

Musiałem wyjechać z domu w okolicach 15, co skutkowało tym, że na miejscu byłem już po godzinie 16. Padał deszcz, więc mocno bym zmókł przez te 3 godziny, czekając na otwarcie klubu. Na szczęście patrząc na prognozę pogody, skontaktowałem się dzień wcześniej z Przemysławem Chłądem, czyli tour managerem Behemoth, MATM i nie tylko. Prawda jednak jest taka, że ten człowiek to chodząca orkiestra zawodowa i absolutny tytan pracy, a nie tylko tour manager. Czegoś brakuje? Coś się popsuje? Trzeba coś zrobić? Przemek wszystko ogarnie. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Serio – podziwiam poziom ogarnięcia i dopięcia zawsze wszystkiego na ostatni guzik. Zapytałem Przemka, czy mogę przyjechać wcześniej na próbę, na co dostałem zgodę.

Będąc na miejscu zobaczyłem, że muzycy dopiero się rozkładają a Nergala i Johna jeszcze nie było na miejscu. Gdy przyjechali, to miło się zaskoczyłem tym, że Ner podszedł do mnie przywitać się i chwilę porozmawiać. Jako że jestem wieloletnim fanem zespołu Behemoth to bardzo dużo to dla mnie znaczyło.

Po szybkim przygotowaniu się weszli na scenę zagrać próbę i poustawiać dźwięk. Nergal jak zawsze podczas próby rzucał żartami w stronę kolegów z zespołu. Uwielbiam Jego poczucie humoru i ich relację z Johnem.

Gdy próba się skończyła, poprosiłem Johna o wspólne zdjęcie. To było nasze pierwsze spotkanie, dlatego byłem zaskoczony tym jaki był miły. Po zdjęciu, wraz z moimi towarzyszkami, udałem się na backstage, gdzie przeczekaliśmy do próby Izzy and the Black Trees. To była moja absolutnie pierwsza styczność z tym zespołem. Jadąc na koncert nawet nie wiedziałem jaki jest support. Szczena mi totalnie opadła, gdy usłyszałem podczas próby wokal Izzy. Poziom talentu wyskoczył poza skalę tak bardzo, że musiałem kupić EPkę, aby się osłuchać bardziej.

Po próbach przyszedł czas na koncerty. Izzy and the Black Trees wykonali kawał naprawdę dobrej roboty. Świetny wokal, ciekawe riffy i dużo emocji. Patrząc na reakcję publiczności myślę, że nie tylko ja tak uważałem.

Jako że Stary Klasztor jest miejscem dość ciasnym, na czas między koncertami poszedłem na backstage – nie chciałem przeszkadzać technikom w wynoszeniu sprzętu. Zobaczyć chłopaków z MATM jak się szykują do wyjścia to też bardzo fajne przeżycie. Na szczęście nie ostatnie tego dnia.

Gdy gwiazdy wieczoru wyszły na scenę, a z głośników wybrzmiało satanistyczne country czułem, że będzie rewelacyjnie. Zaczęło się od Run With the Devil a później było już tylko lepiej. Darski i Porter z resztą zespołu grali swoje kawałki, a publiczność oszalała.

Setlista:
Run With the Devil
My Church is Black
Nightride
On the Road
Burning Churches
Magdalene
Love and Death
Surrender
Voodoo Queen
Angel of Light
Ain’t Much Loving
Submission
Sirens
Got Your Tongue
Coming Home
Loosing my Blues
Blues & Cocaine

Przemówienia Nergala pomiędzy kawałkami zazwyczaj stanowiły mniej lub bardziej satyryczny wstęp do piosenek. Najlepsze było to przed Magdalene, które totalnie mnie rozbawiło (postaram się w przyszłości wrzucić je do siebie na instagrama @rybaprywatnie).

Panowie grali swojego czarnego bluesa, popijając przy tym whisky i prosecco a publiczność upijała się dźwiękami. Spokojnie – dla tych, którzy chcieli świętować razem z zespołem (w tym dla mnie) z tyłu był bar. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, kiedy koncert się skończył. Na setliście było aż 17 kawałków, a minęło tak szybko, jakby zagrali 3. To znaczy, że się bardzo dobrze bawiłem.

Można by pomyśleć, że to już koniec mojego wieczoru pełnego wrażeń. Nic bardziej mylnego. Gdy zabawa się skończyła, a my udaliśmy się po nasze rzeczy do garderoby, zobaczyliśmy, że zabawa dopiero się zaczyna. Mimo, że nie działo się kompletnie nic złego, to podejdę do tego na zasadzie „co się dzieje na backstage, zostaje na backstage” i powiem tylko, że fajnie było wznieść toast i spędzić jeszcze więcej czasu z naszym krajowym Księciem Ciemności. Jedno jest pewne – tego wieczoru nigdy nie zapomnę. Tak samo pożegnania ze wszystkimi. Przemek – bardzo Ci dziękuję raz jeszcze za wszystko.

Mimo że to już koniec to absolutnie nie jest mi smutno, bo widzimy się już 22.04 na rozdaniu Fryderyków, a potem na Mystic Festival. Nie ukrywam, że mam też ogromną nadzieję na koncerty Behemoth w kraju lub w bliskim sąsiedztwie na jesień tego roku.

poprzedni post
Człowiek w metalowej podróży: Koncerty jako lekarstwo na wszystko
następny post
Fryderyki 2023 – od wściekłości do radości, czyli metal na salonach
15 49.0138 8.38624 1 1 4000 1 https://whellontour.eu 300
Warning: Undefined variable $souje_opt_LogoPos in /home/klient.dhosting.pl/rybadesign/whellontour.eu/public_html/wp-content/themes/souje/footer.php on line 72